Motosport kojarzy się z zapachem spalin, głośnym rykiem silników. Dla tych którzy byli na prawdziwym wyścigu kojarzy się też z bólem i piszczącymi uszami gdy kładziemy się spać. I właśnie te wady dla prawdziwego fana są największymi zaletami. Obecnie coraz częściej samochody napędzane silnikami elektrycznymi nie są jedynie wizją przyszłości, stają się rzeczywistością. Czy jednak wyobrażamy sobie „ciche” wyścigi, gdzie co jakiś czas usłyszymy dźwięk piszczącej opony, a jedyną rzeczą jaką poczujemy na zawodach będzie zapach spalonej gumy? Lub czegoś w stylu zapachu spalonego odkurzacza elektrycznego...gdy któraś konstrukcja napędowa nie wytrzyma. Póki co, na szczęście jeszcze nam do tego daleko i zmiany będą zachodziły bardziej ewolucyjnie niż rewolucyjnie. Producenci największych marek powoli zaczynają wchodzić w ten temat i trzeba przyznać, efekty nie są takie złe jakich byśmy się spodziewali.
Pierwszym przychodzącym na myśl superautem jest coś co w zupełnej ciszy pewnego niemieckiego lasu w górach Eiffel przyprawiło o dreszcze pana ze stoperem. Ponad 20 km drogi wijącej się wokół średniowiecznego zamku w pobliżu miejscowości Nürburg to auto pokonało w 7.56.234 min. To stanowi absolutny rekord wśród pojazdów napędzanych elektrycznie. Mowa oczywiście o torze Nürburgring i Mercedesie SLS AMG Electric Drive, którego kolorem panowie ze Sttutgartu chcieli nadrobić to, że go nie słychać. Tak Mercedes SLS AMG ED pobijał rekord Nürburgring.
Ale nadrabiać nie było czego, bo same osiągi tego auta są czymś nie z tej ziemi. Mercedes SLS AMG ED do „setki” rozpędza się w 3.9 sekundy. Co prawda jego ograniczony v-max wynosi 250 km/h ale elektryczny silnik generuje aż 740 KM oraz 738 Nm. To o 118 KM oraz 270 Nm więcej niż w najmocniejszym modelu SLS-a w wersji spalinowej. Jednak to cacko kosztuje, jak wyczytamy w magazynie Top Gear, w Wielkiej Brytanii trzeba będzie liczyć się z wydatkiem ok 350 000 funtów.
Mercedes pokazał jak wiele możemy osiągnąć na obecną chwilę w aucie elektrycznym, a ich konkurenci z Monachium idą w nieco inną stronę. Przykładem myśli koncernu z Bawarii jest nowe BMW i8.
Na początek trochę suchych danych, które na pierwszy rzut oka nie powalają na kolana. Główny silnik spalinowy napędzający tylną oś ma trzy cylindry. I półtora litra pojemności. Fakt, generuje jak na taką pojemność całkiem przyzwoitą moc – 231 KM, głównie dzięki turbosprężarce. Ale czy takich parametrów oczekujemy od auta sportowego? Nie, i na szczęście wiedzieli to też w BMW.
Do tego auta inżynierowie podeszli w sposób kompleksowy. Jest ono składową kilku innych. Wszystkie poszczególne jej części są szyte na miarę, tak by zadowolić wymagającego klienta. I tak po kolei : do silnika spalinowego dodajemy 131 KM pochodzące z silnika elektrycznego co daje łącznie 362 KM. Dalej, co czytamy w teście nowej i8 na topgear.com.pl :
Gdy złożymy to w całość uzyskujemy auto o masie własnej mniejszej niż 1,5 tony, które w 4,5 sekundy osiąga „setkę”. Robi wrażenie. Ale to nie wszystko. Dzięki inteligentnemu rozmieszczeniu akumulatorów uzyskujemy podobnie jak w SLS ED bardzo dobrze wyważony samochód. Auto, co potwierdzają liczne testy prowadzi się bardzo dobrze. Nie może być inaczej, skoro uzyskujemy rozkład mas w stosunku 50:50. Ma też najniżej położony środek ciężkości ze wszystkich BMW – 46 cm nad ziemią.
„Układ napędowy zamknięto w lekkiej, aluminiowej strukturze, kabinę wykonano z tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem węglowym (CFRP). Niektóre pomysły zaskakują prostotą: przewody układu klimatyzacji wykonane ze spienionego plastiku to jeden element, lekki, o świetnych właściwościach izolacyjnych, dodatkowo wygłusza wnętrze, niewiele waży i jest bajecznie łatwy w montażu. Można go złożyć, wsunąć w odpowiednie miejsce, rozprostować i gotowe. Inne, jak usuwanie zbędnego materiału z aluminiowych elementów zawieszenia czy felg, dotychczas były zarezerwowane dla pojazdów wyczynowych”
Gdy złożymy to w całość uzyskujemy auto o masie własnej mniejszej niż 1,5 tony, które w 4,5 sekundy osiąga „setkę”. Robi wrażenie. Ale to nie wszystko. Dzięki inteligentnemu rozmieszczeniu akumulatorów uzyskujemy podobnie jak w SLS ED bardzo dobrze wyważony samochód. Auto, co potwierdzają liczne testy prowadzi się bardzo dobrze. Nie może być inaczej, skoro uzyskujemy rozkład mas w stosunku 50:50. Ma też najniżej położony środek ciężkości ze wszystkich BMW – 46 cm nad ziemią.
Jak mówi Patrick Müller, odpowiedzialny za opracowanie układu napędowego:
I faktycznie, nie jest. Dzięki czemu uzyskujemy całkiem satysfakcjonujący kompromis, a BMW szansę na sukces rynkowy. Czy eksperyment się powiedzie?
„nie jest samochód zbudowany do jak najszybszego pokonania Północnej Pętli toru Nürburgring”
I faktycznie, nie jest. Dzięki czemu uzyskujemy całkiem satysfakcjonujący kompromis, a BMW szansę na sukces rynkowy. Czy eksperyment się powiedzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz